środa, 1 maja 2013
Soft loft
Jak by to było zamieszkać w hard lofcie, w wielkiej przestrzeni dookoła i nad głową i z takim gigantycznym, okrągłym, bakelitowym przełącznikiem - włączam światło w pokoju a mam wrażenie, że włączam całą fabrykę:)
Gdy wchodziłam w to podwórko w zimie, mogłam bez problemu dotknąć gór usypanych ze skutych ceramicznych kafli, butelkowozielonych oczywiście jak żuki i z fragmentów pieców lepszych i gorszych. Gorsze były matowożółte, ozdobione reliefami. Za jedną ze zdjętych ścian widać było duże pomieszczenie od sufitu do podłogi wyłożone grubymi, żukowymi kaflami.
Rzecz jasna pojawiły się myśli o wzięciu sobie kawałków tego gruzu. Niestety racjonalne siły zwyciężyły. Gdzie bym przechowywała i co robiła z tymi fragmentami? Teraz mam czasem kolejne pomysły, co by to mogło być, ale już za późno ha ha.
Gdybym mieszkała w lofcie sama miałabym tylko moje drogie biurko i wielkie, kwadratowe łóżko z paneli na kółkach, by je odkopać gdzieś w kąt gdy przyjdą goście. A tak mogłoby być na środku i można by układać na nim kartki.
Lodówkę oczywiście też trzeba by mieć, w jakimś schowku na szczotki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz