środa, 5 czerwca 2013

Majątek pozostawiony


Zdjęcia w tym poście są nieostre poniekąd specjalnie; robiłam je szybko i komórką oglądając jeden z wielu grubych albumów, które powstały dzięki próbom dogrzebania się do dokumentów mojej rodziny. Fakty, których możemy być dzięki tym artefaktom świadkami (poniekąd) też już są zamglone. Moje własne, codzienne fakty właśnie do nich dołączają i też rozmgliwiają się dzień po dniu, by wolniej lub szybciej do nich dołączyć (urodziny miałam niedawno, schlag by to...).
Jak pewnie wiecie, można ubiegać się o rekompensatę za pozostawiony na Wschodzie majątek, ale usiłowania muszą być poparte dokumentacją, niekiedy tak absurdalną i nieosiągalną, że Kafka się chowa. Jeśli warunki te zostaną spełnione, utracone dziedzictwo jest wyceniane i 20% z tego się należy, pani kochana.
Kilka najbardziej wytrwałych i upierdliwych osób z mojej rodziny - a składa się ona głównie z takich - podjęło się tego trudu. Chwała im za to.
Znaleziono mnóstwo zdjęć i innych dokumentów, które mama ogarnęła chronologicznie i w albumowe koszulki, ale to nie znaczy, że ktokolwiek ogarnął informacje z nich płynące.

Na zdjęciu poniżej jest na przykład dziecko, które jakoś bardzo mnie przyciąga. Nikt nie wie, kto to jest.


A ten wędrujący jakąś ulicą we Lwowie jegomość to mój pradziadek. Stuka pewnie laseczką.


...a tu przeszedł już kilka kroków dalej.


Dzieci, pies i domy... takie lajtmotiwy.  Dobrze byłoby teraz taki dom mieć, wyjechać dla odpoczynku i się wyspać, zaprosić do niego kogoś, położyć rano dłonie na drewnianej balustradzie tego balkonu. Niestety, domów nie ma. Nie ma o czym myśleć.


Płyną sobie kolejne postaci, dobrze mi znane już w innych warunkach, i ich bliscy...

2 komentarze:

Bobe Majse pisze...

Przez moment i ja płynęłam z nimi...

Wojtek Sienkiewicz pisze...

jeny, dopiero jak gdzieś poniżej zobaczyłem, jakie duże są już Twoje dzieci, to pokapowałem, jak dawno nie zaglądałem. Ale to dobrze, będzie co czytać na dłużej. Ale odnośnie tego wpisu - ja mam tak, że w domu moich rodziców (ojca) wiszą dwa portrety, na których są jego dziadkowie. Nie wiem nic a nic o mojej rodzinie z wyjątkiem tego, że jedna babcia uciekała przed UPA, potem trafiła do fabryki pod Ulm, po wojnie zabrał ją dziadek i osiedlili się w Oławie, gdzie był jej katem przez wiele lat. Nigdy nie chciała opowiadać o swojej historii, mimo, że nalegałem przez ostatnie 20 lat. No i do tego jak nie mam tej historii, żyję w poniemieckiej "realicie" z polską maską, to nie dziwię się, że żyję wyobrażeniem o świecie, w którym żyję.