W jednej z nich można kupić miód w ramach wspierania. Zamówiłam herbatę z miodem i dostałam - patrzcie na to cudo! - nostalgiczny kubek i wyjedzony SŁOIK z miodem i łyżką do zamieszania! Poczułam się jak u prababci i prawie że ryknęłam. Bo bardzo za nią tęsknię. Stanęły też przed oczami wszystkie mikroskopijne dworce PKP gdzieś w Polsce, które w zakurzonych i pachnących domowym obiadem lokalach (sztuczne kwiatki na stole!) ratowały mnie zawsze takim kubkiem przed szczękaniem zębami.
Potem przyszedł tato z synkiem jeszcze młodszym, zapisali się i utonęli w regale. Chłopcy się przywitali, "co czytasz?"
Wiadomo, że repertuar takich bibliotek jest ograniczony. Niemniej przecież jest co robić. Ja wzięłam sobie Grassa i poczyniłam dalsze plany.
Wiadomo też, że takie miejsca są bardziej niż świat dookoła narażone na przemijanie. Czytam pewien fiński blog, którego autorka opisała protesty sąsiadów po decyzji zamknięcia lokalnej biblioteki, a gdy to nie pomogło, zorganizowali koncert pożegnalny - nie by zbierać datki na podtrzymanie funkcjonowania, tylko by się POŻEGNAĆ z tym miejscem i jego atmosferą. Kilka osób po prostu umiało grać na różnych instrumentach. Czy u nas też tak by się zachowano? Niewątpliwie mają tam historycznie uwarunkowane silniejsze poczucie lokalnych więzi itd., ale jednak... ale przecież... marzę sobie...
Paprotkowe klimaty, które niejeden pamięta z podstawówki:
Pokrzepiające to wszystko.
(Wpis dedykuję Globalistce, też bibliotekarce, z najserdeczniejszymi pozdrowieniami.)
(Wpis dedykuję Globalistce, też bibliotekarce, z najserdeczniejszymi pozdrowieniami.)
7 komentarzy:
Niesamowite... miałam kiedyś przyjemność spędzenia długich chwili oczekiwania w bibliotece, małej bibliotece, małego miasta. Bez tak wspaniale podanej herbaty, ale w podobnym klimacie.
Miałam wrażenie, że czas zatrzymał się w miejscu, a odgłosy dochodzące z zewnątrz to zupełnie inny świat.
Pozdrawiam serdecznie
O, dzięki Ci Saruś za ten temat...
Tęsknię za tymi klimatami i przeraża mnie myśl, że to już prawie, prawie koniec bibliotek.
Ciągle ktoś sie ich czepia, rodzą się chore projekty. Strach!
Jestem fanką Globalistki - jej blog jest i n n y :)) A w jakim pieknym miejscu mieszka! I w jaki ślicznym miejscu pracuje!
Może coś znowu napisze, bo ostatnio jej mało ;)
Dziękuję Saro :)
Joanno, biblioteki nie znikną, wciąż jest wielu miłośników tradycyjnych, papierowych książek, pachnących farbą drukarską :) i małych bibliotek z klimatem :)
Pozdrawiam Was serdecznie dziewczyny, dziękuję za pamięć i miłe słowa:)
Zaglądam do Was ale sama muszę pokonać niemoc twórczą :)
Saro, zapraszam do lektury bloga naszej biblioteki dla dzieci w Gliwicach-Sośnicy :)
http://dzieci36.blogspot.com/
Alizee - pobyty w takich miejscach wywierają na mnie tak duże wrażenie, że zapamiętuję na lata szczegóły - dekoracje, kolor obrusa, układ przestrzeni. Ciekawe, co spełnia podobną rolę w życiu mieszkańców takich małych miejscowości? Bo tych klimatów zapewne nie zauważają...:)
Joanno - jakie chore projekty?! Nic nie wiem! Powiedz, o co chodzi!
Globalistko - biblioteki jako takie pewnie nie znikną, ale takie malutkie, mam wrażenie, chyba tak... jako nierentowne. Wtedy założymy własne:)
maszyna do cofania w czasie.
powinnaś ubrać wszystkie swoje słowa i obrazy w książkę.
która powinna znaleźć się na honorowej półce w każdej wrocławskiej bibliotece.
i w mojej.
A ja jestem typ... który nie lubi siedzieć w bibliotekach. Lubię książki wypożyczać, lubię kiedy wiem, że mam możliwość ich wypożyczenia, ale nie lubię tam siedzieć bo:
- trzeba siedzieć prosto na krześle jak się ma lat powyżej 5, a ja pracuję tak siedząc jakieś 15 minut, potem zaczynam wyprawiać jakieś akrobacje, bo mi nudno
- lubię sobie coś przekąsić / napić się czegoś co jakieś pół godziny/godzinę, a w bibliotekach, które ja znam i odwiedzam nie wolno.
Chciałabym lubić siedzieć w bibliotekach...
Druga szesnaście - do takiej ilości bitej śmietanki na kawie nie jestem doprawdy przyzwyczajona:)
Kasiu - bo to zła biblioteka była...
Prześlij komentarz