Nowy dla mnie sposób zwiedzania ZOO - wybiera się kilka zwierząt i siedzi przy nich bardzo długo. Jest to znacznie przyjemniejsze niż gonienie po dużej przecież przestrzeni z mapą i zaliczanie.
Szczególnie długo zajęło mi i synkowi patrzenie wgłąb "rzeki". Przy akwariach jest zbiornik słodkowodny, że tak powiem, z okienkami w ścianach, przez które można popatrzeć na rzekę od środka. Po chwili pozornych nudów ten świat wciąga. Ryby mają swoje sprawy. Zawieszone jakby w szkle przywodzą na myśl staroświeckie kredensy, a niezbyt egzotyczne, podniszczone łuski - błysk spatynowanej zastawy stołowej. Są też szczupak i jesiotr, dla mnie trochę bajkowe. Wszystkie mają inteligentne oczy.
Zaczęłam lubić nasze ZOO; wcześniej było dla mnie tak oczywiste, a teraz mogę zwiedzać go zupełnie inaczej.
Jednym słowem, zgrany zespół znów w akcji.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
Dokładnie o to chodzi .Poprostu trzeba nauczyć się patrzeć inaczej,wtedy oczywiste i zwykłe dla nas wcześnuiej rzeczy odkryją przed nami swoją prawdziwą tajemnice
Ale tak patrzą tylko dzieci ;)
W nas już tylko rutyna?
Zajączek słodki, jak jego Duży Przyjaciel :)
Ściskam Was :)
I żałuję, że nie mam już z kim chodzić do zoo ;) Samej to nie to samo
Zgadłaś, Joanno, to synek wymusił ten sposób oglądania - potem znajoma niejako potwierdziła, że tu chodzi o dziecięcy sposób patrzenia - jej robiły kiedyś tak samo.
Cieszę się ogromnie, że udało mi się zauważyć, o co mu w ogóle chodzi. Dużo dorosłych gna dzieci przez ZOO, zadając im przy tym głupie pytania... Ja też już się głównie rozglądałam za kawą i planowałam coś tam na dalszą część dnia. Zdecydowanie warto było dać się usadzić na 30 min. przy jednym zwierzaku.
Bez królika nie ruszamy się z domu:)
osz, jak króliczek!
my się wybieramy prawdopodobnie w sobotę do ZOO, zależy od pogody, bo dla nas to cała wyprawa(60 km do Wrocławia mamy),mam nadzieję, że moje chłopaki będą zadowolone, tak jaj ja zawsze :)
Prześlij komentarz