sobota, 31 stycznia 2009

Niedziela i dni powszednie

Co do powszednich - przedstawiam mój doktorat, który się ślimaczy -


...na zdjęciu wyraźnie widać światełko w tunelu - może to być jednak wrażenie mylące.

Co jeszcze o powszednich... Od niedawna przychodzi na lekcje dziewczynka z trzeciej klasy. Miałyśmy omówić "Dzieci z Bullerbyn". Uczennica moja mała poruszyła SAMA: 1)problem plagiatu w literaturze, 2)zauważyła, że każdy autor miał inne życie i pisze książki przez pryzmat swojego, dlatego są one różne, 3) niektóre przygody mogą być z życia Astrid, inne pewnie zmyślone. Tymczasem pani w szkole oczekuje od niej raczej odpowiedzi na pytania typu: komu Lasse przypiął karteczkę, jak się nazywa siostra Ollego... uch.

Dni, w które nie przychodzi opiekunka, mają paradoksalnie wiele cech święta - nie łudząc się, że cokolwiek zrobię, nie robię nic! ;) Najważniejszym przedmiotem w domu staje się zasuwka u drzwi. Osoby mile widziane mają klucz lub telefon, reszta niech znika...:) A my sobie robimy, co chcemy - nikt nie wie, że jemy miód ze słoika w łóżku itp. Niektórzy piją sobie samo mleczko, inni kawę z mleczkiem...

To nasza zabawa w zawieję:


W słoiku mamy styropian, bierze się go w ręce jak płatuszki czegoś tam na reklamach i dmucha - kulki wyfruwają, lekko elektryzują i przyklejają się do mebli, między sobą też się jakby szukają, co świetnie imituje zachowanie prawdziwego śniegu. Tworzą się zawirowania, roztańczone opadania - zabawa zdecydowanie do pomieszczeń, które łatwo zamieść. Stąd sianko w zawiei - było na podłodze (króliki...) i się zamiotło.

Ja się pytam, PO CO ludzie kupują drogie tzw. zabawki edukacyjne.

W takie dni szalenie damska moja torebka wygląda tak:

Jeśli idziemy "na miasto", mały zjada piankę, duża ma kawę...


A jeszcze w dni powszednie wciąga mnie nowe tłumaczenie - szalone, piękne, wręcz uwodzicielskie tłumaczenie, do tego bardzo ekstrawaganckie, bo z polskiego na nasze - z siedemnastowiecznego polskiego... pochwalę się, że zostałam pochwalona... serce mi się uśmiechnęło pełną gębą i tak już mu głupkowato zostało póki co - słowa uznania, i to od nie byle kogo, are the girl's best friend...:)

Nie narzekam - za bardzo - na swoją codzienność. Tzn. narzekam za bardzo, ale wiem, że jest kolorowa, tylko czasem tego nie widzę;)

Niedziele moje mają szczęście - są oczekiwane, piękne i ciche. Ostatnio temperatury w niedziele są ujemne a miasto wesoło zabłocone i wyludnione jak we śnie. Jak żałuję, że nie miałam dziś rano aparatu! Wszystkie ulice jak na dłoni...

Uroki Dzielnicy Czterech Świątyń - grzeję się w kawiarni i czekam na koleżankę; ona kończy chwalić Pana 45 min. później niż ja. Z gazetką i resztą jest jednak tak dobrze, że zawsze mam nadzieję, że będzie się troszkę grzebała...

8 komentarzy:

absence pisze...

Zawieja w słoiku, no, no :) Fajna sprawa. U mnie niedziela też ma swoje rytuały i jest wolniejsza od dni powszednich pełnych pośpiechu. Dzięki za linka do Dzielnicy Czterech Świątyń - wspaniała idea. Tolerancja zaczyna się obok nas.

joanna pisze...

Och, jaki miły post :))
Nie powiem, że pozostałe były nie miłe, ale dzisiejszy taki bardzo osobisty :))
Dziewczynka, o której piszesz jest wprost niezwykła...

Jak już kiedyś wspomniałam nie byłam we Wrocławiu i co raz bardziej chcę jechać, nawet wiem co będę zwiedzać ;)
Dzięki Saro za podpowiedzi :))

Sara pisze...

Tak, tak - przełamuję tym postem wrodzone sztywniactwo i powściągliwość:D Mi samej wydał się dość nudny (nic się nie dzieje, zdjęcia niezbyt o Wrocku), tym bardziej więc się cieszę, że ktoś widzi go jednak mile. Co jakiś czas wpuszczę kawałeczek siebie, no bo w końcu to ja jestem tą osobą, co tu mieszka i ile się da korzysta:)

Idea Dzielnicy jest fajna, moim zdaniem tylko trochę brakuje działań informujących o danej grupie - choć z drugiej strony w dobie internetu nikt nie ma wymówki - wystarczy "just ask google".
Zdarzają się bowiem takie sytuacje jak np. ta, której byłam świadkiem: pani w sklepie tłumaczyła komuś, że za rogiem jest "prawosławna bożnica". Wg mnie na dnie aktów nietolerancji, mulistym i zabałaganionym dnie, jest właśnie niewiedza. Wykorzystywana potem często przez kogoś, kto chce nietolerancję wywołać. I cały ekumenizm mógłby się dla mnie ograniczyć do rzetelnej informacji. No ale to inny temat.

Co mi się z kolei z inicjatyw "czteroświątynnych" podoba to np. koncert noworoczny, na który parafia prawosławna od dobrych paru lat zaprasza w przeddzień juliańskiego Nowego Roku. Chóry czterech świątyń śpiewają na nim kolędy, kombinując jak by w tym roku zdystansować "konkurencję" inną aranżacją czy zapomnianymi kawałkami. Są bisy, spontaniczne oklaski wspierające współwyznawców lub ulubieńców, śmiechy, no normalnie kino za darmo, jak mówi moja Babcia. Koncerty są w Auli Leopoldina na Uniwerku i są bezpłatne, każdy kto dostrzeże plakat ma się czuć zaproszony:)
Potem prawosławni stawiają wszystkim szampana i jest dużo czasu by pogadać. Żydzi śpiewają oczywiście nie kolędy a najczęściej kołysanki w jidysz, co wpasowuje się w ogólny nastrój. Ale i tak sala wymusza na ich chórze wesołe standardy typu "Chawa nagila". Oj warto to zobaczyć, gdy ktoś będzie miał okazję. Na koniec chórzyści gospodarzy chyłkiem przebierają się w toalecie i pędzą na swego sylwestra, zwanego Małanką. I ja tam zaproszona dwa razy byłam, do czwartej tańczyłam, pyszności jadłam jak również piłam.

joanna pisze...

Bywasz tam? Mmmm, super :))
To, co opisujesz jest piękne...

olla pisze...

Oczywiście że wpuszczaj kawałek siebie, i to nie co jakiś czas a częściej:) Wszak tytuł Twojego bloga to nie tylko Breslau lecz także Personal:)
Bardzo miło, że uchyliłaś zasuwkę:)

Sara pisze...

Joanno: jeśli masz na myśli koncert, to w tym roku pierwszy chyba raz nie poszłam. Staram się jednak tego wydarzenia nie przepuścić.

Jeśli dzielnicę - bywam co najmniej raz na tydzień:), bo trudno tam nie być - to samo centrum. Na pewno się nie zgubisz, gdybyś chciała tam zajrzeć:) A wszędzie między świątyniami są pułapki w postaci przeróżnych knajpek.

Ollu:
:D

Malska pisze...

Codzienność... Kocham moją codzienność... A u mnie Szwecja na blogu, nareszcie ;)

Asia pisze...

Uwielbiam tą dzielnicę!!!Ma klimat!
Bardzo fajny post...Taki miły, rozleniwiony, mimo czekającego doktoratu...:) Prosze o więcej:) Tłumaczenie na pewno bedzie zrobione należycie! I pewnie jeszcze wiele pochwał zbierze!:)
Pozdrawiam serdecznie