Śmignęłam dziś na dworzec by zrealizować zamówienie Olli - obawiam się, że Cię, Ollu, rozczaruję. Jakoś niespecjalnie miałam koncepcję ogólną; dworzec jest dla mnie miejscem, z którego smarkając pędzi się jak najszybciej do domku... Albo z plecakiem tudzież z czasem z walizeczką na kółkach:) pędzi się w drugą stronę, już będąc myślami gdzie indziej, i nie można w takich warunkach spokojnie myśleć o pięknie jego konstrukcji.
No dobra, wchodzimy.
To nie jest wbrew pozorom wejście do katedry czy coś : ;D
Wiem oczywiście, że jest perełką, majstersztykiem i cudeńkiem, i architekci zachwycają się nim, chodzą czasem po nim z wypadniętymi szczękami. Niestety brak mi wykształcenia, by to odpowiednio docenić. Mogę tylko podzielić się bardzo subiektywnym odbiorem tego wnętrza. Otóż moim wrażeniem jest koronkowość, przestrzeń, secesja, ale i domieszka przytłaczającego stylu III Rzeszy w pewnych detalach. Poza tym śmierdzi, zimno, sklepy i punkty usługowe w głównym hallu kolorami swoich szyldów przyprawiają mnie o lekko depresyjny nastrój. Dlatego proponuję raczej patrzeć w górę.
Ile milionów osób wpatrywało się już w ten zegar, myśląc o życiu... niekoniecznie oczywiście całym, ale o bieżących sprawach do załatwienia, przemianach, spotkaniach.
Teraz o trzech miejscach, które są dla mnie małym azylem w tym miejscu - można się schować przed hałasem i brudem i jest fajnie. Pierwsze, niesfotografowane, to Kino Dworcowe, w którym wyświetlane są ambitne filmy. Jest kameralne, swojskie. Trzeba się tylko przedrzeć przez wyjątkowy w tym miejscu syf. No sorry, to najtrafniejsze określenie jakie znam na stan tego kawałeczka dworca.
Drugie to świetnie zaopatrzona księgarnia "Akapit":
Trzecie to kaplica na skraju lewego skrzydła hallu (na przeciwległym końcu korytarza jest wspomniane kino). Niestety, jest kompletnie bezużyteczna. Chętnie posiedziałabym tam, również będąc podróżną, i często tak robię na innych dworcach, ale ta od baaardzo dawna jest zamknięta! Można wejść do maleńkiego przedsionka, za szybą i zamkniętymi drzwiami jest główne pomieszczenie:
W przedsionku znajduje się tylko klęcznik ( sztuk jeden) - już widzę osoby starsze, lub po prostu obarczone bagażem, z niego korzystające. Miesiąc temu było oprócz tego krzesełko (sztuk jeden), na którym usiadłam i siedziałam, dopóki nie wszedł jakiś staruszek. Wtedy też było jeszcze za przedsionkiem biuro Ekumenicznej Stacji Opieki Społecznej, której działalność polega(ła?) w skrócie na tym, że Caritas, Diakonia i Eleos zrzucały się na lepszą opiekę medyczną dla niektórych osób. Dziś z niemiłym uczuciem odnotowałam brak i tego. W kaplicy odbywa się codziennie Msza św., ale w pobliżu jest kilka kościołów i chyba nie ma takiej potrzeby; natomiast potrzeba byłaby taka, by móc się tam pomodlić. No dobra, można na stojąco przez szybę też, wiem. Tylko po co te ławki. Dobra, już kończę. :)
Popatrzcie, jaki ciekawy ołtarz, z podstawą z koła dawnego pociągu - kaplica jest pod wezwaniem św. Katarzyny, patronki kolejarzy, a koło jest jej atrybutem.
A teraz już same impresje:
Na zewnątrz, po lewej jak się wychodzi z dworca (uwielbiam ten sposób określania miejsca) jest taka cukierenka z m. in. pysznymi lodami, niepozorna, o dwóch stolikach:
Po tym wszystkim trafiłam do Arkad (takie centrum handlowe koło dworca), do Bliklego. Przez okno widać jeden z licznych wiaduktów pod dworcem - są za niskie na dzisiejsze czasy i tiry się niekiedy zaczepiają:)
Najserdeczniej pozdrawiam wszystkich, wszystkich podróżujących do Wrocka! Dla nich Główny jest najczęściej Dworcem Pierwszego Kontaktu, że tak powiem.
..........................................................................................................................................................................
Elisse wyróżniła mój blog - "za pokazanie Wrocławia". Takie było moje zamierzenie - pokazać moje miasto nie jak z przewodnika, tylko przez pryzmat kogoś w nim żyjącego - czyli konkretnie mnie, bo o kim innym mogłabym pisać!:) Jeśli to się udaje, bardzo się cieszę. Uważam, że tu jest tyle bogactwa, że trudno się nie podzielić - może komuś coś się przyda.
Na razie wstrzymam się z nominacjami, nie na długo - coś mi po głowie w tej sprawie chodzi:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
25 komentarzy:
Ten smrodek, kicz, badziewie, brud itd. pewnie są na wszystkich dworcach Polski, ale we Wrocławiu jest to w pięknym wnętrzu...I tak pokazujesz to na swoich zdjęciach...
Dla mnie 5. zdjęcie to mistrzostwo świata :))
Na wrocławskim Głównym byłam może ze trzy razy,ale przez zapaszek/kurde,chyba gorszy niż w P-niu;)/nie obejrzałam go dokładnie.Dzięki za możliwość przeżycia doznań aseptycznych i bezzapachowych:)
Witam serdecznie- teraz ja wpadam do Ciebie, aby zaprosić Cię do mnie po odbiór wyróżnienia:)Czytam i czytam i jak tak dalej pójdzie, to wsiądę w pociąg i pojadę do Wrocławia, w którym nigdy jeszcze nie byłam, a który przedstawiasz w bardzo ciekawy sposób. Zostało mi jeszcze sporo do poczytania, ale zrobię to niebawem.
Ja polubiłam wrocławski dworzec od pierwszego wejrzenia! Jakoś mi się rzuciła w oczy misterność wykończeń. Nie wiedziałam jednak, że jest tam kaplica! Kapitalny pomysł! Nie potrafię już zliczyć, ile razy tam byłam... A kiedyś jechałyśmy z Siłkiem na Górę św. Anny na Ewangeliczne Rozliczenie w okolicach Sylwestra, miałyśmy przesaidkę we Wrocku i dwie starsze panie, Świadkowe Jehowy, próbowały nas "nawrócić" wygrażając "Idzie Armagedon! Ale jak nie chcą wiedzieć, to nie." Na co zareagowałyśmy gromkim śmiechem jak panie sobie poszły...
Fajny fotoreportaż:) Oj dawno tam nie byłam...Z jednej strony ciesze sie, bo ten smrodek...:) z drugiej jednak pewnie sporo się tam zmieniło...Uwielbiam architekturę wrocławskiego dworca i ją z kolei(tzn tą zewnętrzną) ogladałam jeszcze niedawno codziennie w drodze do pracy.Muszę sie tam kiedyś wybrać, zwłaszcza ze zachęcasz tą dobrze wyposażoną księgarnią.
A wiesz Saro, wstyd się przyznać, ale jednak przyznam:), że nie miałam pojęcia, ze jest tam kaplica! Co prawda nie jestem rodowita Wrocławianką, ale mnie to nie rozgrzesza... Faktycznie szkoda ze zamknieta, wygląda bardzo zachęcająco do tego by przysiąść i pomysleć...
Saro, przede wszystkim bardzo serdecznie Ci dziekuję za ten post i mam trochę wyrzuty sumienia, że za moja przyczyną ganiałaś na mrozie po dworcu :) Wcale nie jestem rozczarowana Twoja relacją a wręcz przeciwnie, jest ona niezwykle smakowita, poniewaz przedstawia Twój własny ogląd tego miejsca, a nie sucha relacje typu "wybudował go X w rokuY" itd.:)
Jestem poniekąd winna Ci wyjaśnienie dlaczego ten dworzec ma dla mnie szczególne znaczenie. Otóż gdy byłam dzieckiem przedszkolnym, potem wczesnoszkolnym często śniłam, że latam w przestworzach. Nad miastem, nad polami, lasami, różnie. Jednak zawsze sen kończył się jednakowo: leciałam wzdłuż torów kolejowych aż dolatywałam nad dworzec kolejowy, zawsze ten sam, bardzo charakterystyczny i którego nie można pomylić z żadnym innych. Pomału lądowałam na peronie, między pociągami (z lokomotywami parowymi) i między podróżnymi. Tak sen ten się kończył. Kiedy pierwszy raz (jako starsze trochę dziecko) znalazłam się na dworcu wrocławskim, poznałam go bez pudła! To był właśnie dworzec z mojego snu. Zgadzała się architektura i topografia - wiedziałam dokładnie gdzie co jest. Zaznaczam, ze nie widziałam go nigdy w tv czy filmie, zresztą przy mojej fatalnej orientacji przestrzennej nic by to nie dało. A tak znałam wszystko na wylot, w końcu tyle razy nad nim latałam;) Czasem jeszcze ten sen mi się śni. Tak czy siak, ile razy jestem na wrocławskim dworcu, ciarki chodzą mi po plecach, normalnie metafizyka:)Zegar oczywiście jest identyczny:)
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za tęrelację, znaczy dla mnie dużo i będę do niej wracać jeśli pozwolisz :)
PS.Mam nadzieję, że zlikwidowali już z peronów te nieładne czerwone plastikowe siedziska:)
Serdecznie Cię pozdrawiam:)
Ach ten dworzec :) przez niektórych nazywany "beRza" (nie wiem Saro,czy takie określenie obiło Ci się o uszy?)
W ramach ciekawostki dodam iż na naszym dworcu zginął pod kołami pociągu Zbyszek Cybulski,nie pamiętam na którym peronie,ale jest tablica pamiątkowa.
Olla-niesamowite sny miałaś!I do tego z tak realistyczną wizją!Niesamowite...
Przeczytałam opowieść Olli - coś niebywałego i pięknego :))
Tyle razy tam byłam, ale jak to podróżny z peronu na peron. Przy najbliższej okazji wszystko pooglądam. Fasada zewnętrzna i hale peronowe zawsze robiły wrażenie. Pozdrawiam.
Ollu - wcale nie było tak zimno!:) Cieszę się, że Ci - i innym - się względnie podobało, chociaż dla mnie to miejsce zupełnie neutralne. Z tym snem to niesamowita sprawa, czy masz jakąś teorię wyjaśniającą? Przypomniała mi się inna niebywała historia - podobno pod dworcem jest kilka pięter korytarzy, ha! I coś jest na rzeczy, bo jak była powódź, woda wpływała tam i wpływała, i wpływała... sądząc po okolicy powinno już się dawno zapełnić i wylać przed dworzec (który jest ciut niżej niż ulica, przy której stoi). Niestety nie mogłam obserwować tego osobiście, bo rodzice wywieźli mnie i siostrę do Warszawy, byśmy nie miały stresów...:) Powrót jednak się z nimi wiązał, a smród już na trasie do Wrocławia przerósł nawet ten dworcowy:)
Kaplice są na wielu dworcach, pamiętam miło tą w Suwałkach - siadłyśmy tam z przyjaciółką z kawami z automatu w łapie. Można było spokojnie porozmawiać, obok pomodlenia się, pamiętam, że było tam bardzo przyjemnie.
Królewno, już sobie wyobrażam Wasz rozbrajający śmiech i jak się zwijacie na siedzeniu w przedziale!
Paulo, określenia nie znałam, rozwiń proszę skrót!
Tablica upamiętniająca Zbigniewa Cybulskiego jest na 3. peronie (na "podłodze"). Najczęściej mówi się o jego samobójstwie, niemniej znajomi aktora opowiadali w jednym z programów, że bieganie za pociągiem było jego standardem, bo nie potrafił się zebrać na czas, i często było to po bardzo alkoholowych imprezach.
Cieszę się, Elisse, że Ci się sodobało:)))))
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Saro, to nie było w pociągu, tylko tam gdzie kasy ;)
Fajnie powspominać ,zwłaszcza że swego czasu ,często przez niego przelatywałam w pośpiechu na pociąg .Jego architektura robi wrażenie .Myślałam ,że zadbali choć trochę o dworzec ,ale jak czytam Twój post ,widzę że niewiele się zmieniło .Jak śmierdziało ,tak śmierdzi .Szkoda !
Sen Olli zrobił na mnie wrażenie , ciekawe co może oznaczać ?
Znam dworzec od podszewki, spędziłam na nim wiele godzin. Jest piękny i mam nadzieję, że syf jest mneijszy niż 10 lat temu.
Elisse, przepraszam Cię za błąd (już poprawiony) w Twoim imieniu w linku; wklepałam odruchowo imię osoby, która komentowała u Ciebie przede mną:)
Królewno :DDDD
Teraz grasują w przejściu prowadzącym na Dworzec PKS. Chyba się starzeję, bo już nie mam siły na setne uśmianie się, tylko wydaję zbolałe pomruki i idę dalej.
Anne: też mam taką nadzieję! Wrocławscy dziennikarze ukuli nawet powiedzenie: wali jak na dworcu we Wrocku! Nie pociesza zbytnio, że jest to zapach środków do dezynfekcji.
Oj piata fotka,gdzie jest luk, a za nim przez szyby widac budynek (chyba dworca) jest piekna...
Pozdrawiam
Dziękuję - widzę, że dwie osoby zwróciły uwagę na to zdjęcie. Cieszę się; robione było jak i reszta idiotenkamerą przy zdychających bateriach, więc tym milej, że coś jednak wyszło. Sama bym na nie uwagi nie zwróciła...:D
Fotocyk: tak, to jest dworzec, po wejściu wejściem głównym w tył zwrot pośrodku hallu i pstryk w górę. Widać wystający nad dach kawałek fasady - od tyłu oczywiście.
Oj, o wrocławskim dworcu, to ja bym mogła godzinami snuć "opowieści dziwnej treści". Niesamowite miejsce, cokolwiek to znaczy. Dzięki za przypomnienie Saro ;-))
Ależ posnuj, jak najbardziej!!!!!:) Pozdrawiam ciepło
domieszka przytłaczającego stylu III Rzeszy w pewnych detalach
Que? W których mianowicie?
Na przykład w bocznym przejściu pod peronami (tam gdzie jest stragan z książkami - sprzedająca je pani nie pozwoliła mi sfotografować). Albo bunkier tuż za dworcem, z wprawiającym w osłupienie napisem "Sklep w bunkrze" - dojście do tego makabrycznego second handu z ciuchami matko jest nielekkim przeżyciem.
Niewykluczone, że te fragmenty tylko KOJARZĄ MI SIĘ ze stylem III Rzeszy. Niestety nie jestem fachowcem, jak już wspomniałam. Kojarzą się niemniej konkretnie.
Bardzo się cieszę z Twoich odwiedzin, dzięki nim mogę się pozagłębiać w Twoje arcyciekawe światy. Czekam z niecierpliwością na wolną dłuuuższą chwilę. :)
Moj Tato przyjezdzal (z Biskupina) po paczki (ponczki, nie paki ;)) ) na Dworzec, bo tam byly zawsze swieze i najlepsze (wedlug nas) w miescie. Jak nie dalo sie jechac az tak daleko, to jezdzil Pod Trumienke (o wiele blizej)...lubil to robic w niedziele, wymykajac sie z domu AKURAT jak Mama zaczynala grzechotac talerzami na neidzielny obiad....oczywiscie doprowadzalo ja to do SZALU! zapaszek i kino - unikaty nasze dworcowe ;))))
Do trumienki na pączki z różą to się chodziło w przerwie między wykładami :-)
Ja studiowalam na Pl. Nankiera, to tylko blisko mialam na Hale Targowa (a kto pamieta babe z pijawkami pod Hala??), do kawiarni Slonecznej, pod trumienke tylko, jak do Mamy szlam, do pracy, w Klinikach...a koledzy z Politechniki chadzali do takiego maluskiego barku jakby wrecz na samym moscie Zwierzynieckim na plynny obiadek ;)
Cześć. Tutaj jest pare zdjęć dworca i Wrocławia. http://picasaweb.google.ru/offspring2002/WrocAw#
Może będą ciekawe.
Dziękuję serdecznie za linka i dostęp do Twoich różności. Przyjdzie potrenować ukraiński. Pozdrawiam jak najserdeczniej Lwów;)
Prześlij komentarz