Obrazki pewnej leniwej niedzieli. Jak ja kocham poniemieckie wille, i też ogrody, ich pokręcone, stare drzewa. Niektóre sypią owocami, czas ich póki co nie dotyczy, inne starają się, ale pomalutku gasną.
I was born in Wrocław, called Berslau before. I grew up surrounded by post-German objects, furniture, architecture, gardens... As a child I wrote "poems" about it. I find this slowly vanishing world very mine and would like to share some impressions about how it feels to live here.
There's a lot of gorgeous blogs and photoblogs about Wrocław. Here I would rather like to tell howI receive it then how it really looks like.
4 komentarze:
I te kocury wygrzewające się na słońcu...
Ale "kompotów" będzie na zimę :)
Serviatus status brevis est – Trzeźwość jest stanem przejściowym
Kompotów jest 5 razy tyle co na zdjęciu (5 butli różnej wielkości), z różnych rzeczy. Ha ha. Plus nalewki.
Koty sąsiada.
Też uwielbiam takie wille,mam to szczęście,że babcia zamieszkuje takową na krzykach :).Nie wiem tylko kiedy znów w niej zawitam...
In vino veritas,że tak powiem;)
Prześlij komentarz