A w domu? No cóż, w domu... Powtarzam sobie, że każdy pomalowany centymetr sześcienny, każdy wyniesiony worek, każdy organizujący przestrzeń telefon jest małym zwycięstwem... Musiałam obrać metodę małych kroczków, ale wierzcie mi - rezultaty zaczęły wyglądać spod gruzowiska.
To ten, TEN kolor - rozbielony październikowy Bałtyk się nazywa i chętnie podzielę się recepturą. Jedno wiadro zniszczyłam opracowując odcień... Tak więc na 10 l białej farby 10 ml czarnego pigmentu, 5 niebieskiego i 5 fioletowego.
Jak miło nabrać znów ochoty na blogowanie.
7 komentarzy:
Jak miło mieć co czytać :)
Ślę ukłony:)
Miło, że masz ochotę ;)
Wszelkiej pomyślności w nowym roku ;)
Czekam na kolejne wpisy!
super :)
dziękuję wszystkim:)
A więc to TEN kolor :) Jestem ciekawa efektu końcowego :)
Prześlij komentarz