środa, 7 grudnia 2011

Jak się robi wystawę


Oczywiście nie mam pojęcia. Niemniej zapraszam serdecznie na koncert i wystawę. Ładny plakat nie chce mi wejść na bloggera więc tylko linkuję.
Moje śliczne, wywalczone lub ustrzelone na aukcjach, lub podarowane, lub znalezione korniczki (wydane przez Wilhelma Gottlieba Korna śpiewniki) obejrzą sobie szerszą publiczność. Póki co nocami obrastają w karteczki, bo kategorie segregowania ciągle się mnożą, a jutro będę je przymierzać do gablot! Muzycy temperują klawesyny, superniania ostrzy ząbki na dzieci, które zrecenzują koncert negatywnie i rodzice zechcą się ich pozbyć w sali obok, pani kustosz demontuje poprzednią wystawę a zaproszeni oficjele obracają ulotki w dłoniach zastanawiając się, o co w ogóle chodzi. Cukiernia piecze ciasteczka w kształcie choinek, ja chyba pójdę kupić grzańca.
I już się tego wszystkiego nie da cofnąć, wszystko leci jak Małysz po równi pochyłej i rozplaska się w niedzielę o 13.00, w Muzeum Etnograficznym. Jeszcze tylko pożyczę w piątek jakieś sexy szpileczki do biegania wokół i histeryzowania, że coś jest nie tak. Gorąco zapraszam.




Część eksponatów była u mnie w pracy w celu skserowania tego i owego, a potem poszłam z nimi na kawę do takiej nowej knajpki, i oczywiście nie mogłam się powstrzymać by ich nie wydobyć ponownie. Tak powstały najbardziej kiczowate zdjęcia świata (te żelki!) Dla tych, co wstrzymali oddech na widok bliskości kawy i Gomółki - spokojnie, to tylko faksymile:)



3 komentarze:

izsa pisze...

"Jeszcze tylko pożyczę w piątek jakieś sexy szpileczki do biegania wokół i histeryzowania, że coś jest nie tak."
Nawet dla tego widoku warto przyjść;)))a na poważnie to wszystko na pewno będzie dobrze i histeria to tylko z radości i dumy może nastąpić;)

Bobe Majse pisze...

Gratuluję, cieszę się i trzymam kciuki :)

Sara pisze...

Dzięki, dziewczyny... Trzymaj, Bobe Majse, trzymaj! Bo nietęgo mi coś:)