sobota, 4 czerwca 2011
...
Gdzieś tam po drodze miałam urodziny. Nawet obyło się bez traumy. Od mamusi dostałam fajne buty, chociaż to właściwie ona powinna dostać prezent.
Od męża zaś rower typu Ukraina, ciężki jak nie wiem co. Stoi na razie w stajni, jeszcze nie ujeżdżony. Ma koszyczek. Polubiłam go od razu. Wieczorem zaś wykonałam dla przyjaciół parodię sushi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
Najlepsze życzenia zatem! Buty fajnusie - niech Ci się dobrze noszą podczas wędrówek po Wrocławiu;-)
Ściskam!
Uściski urodzinowe! Oby Ci nigdy deszcz nie zapadał nie w porę, słońce nie za gorące łepka nie upaliło, wichry te polne i dziejowe omijały, a burze - tylko uczuć gorących spotykały!
Urodzinowe serdeczności :)
DZIĘKUJĘ WAM!!!!!
Buty faktycznie bardzo wygodne.
I tak, omijanie przez wiatry dziejowe to ja poproszę.
Ściskam:)
Ale but...
Co tam, 100 lat, wieczności!
Prześlij komentarz