czwartek, 14 kwietnia 2011

Spis zamiast kawy

Telepawka przez cały dzisiejszy dzień, spowodowana przez telefon pani rachmistrz...
Rano. Ja - pogodna, niedospana, praca mniej więcej wykonana, Wrocław za oknem, więc kawa w dłoń. Dzwoni pani. Pewnie, że chcę się spisać.


Najpierw radośnie (może trochę zbyt) potwierdziłam urodzenie się i długie mieszkanie we Wrocławiu. Potem było gorzej. Padły imiona i nazwiska członków rodziny i pytanie, czy chcę za nich odpowiedzieć. Zdziwiłam się, oczywiście, że nie. Ominęła mnie jedyna być może okazja powiedzenia, że są narodowości UFO. Potem pani powiedziała, że dzwoni tylko potwierdzić moje miejsce zamieszkania. A gdzie moje 150 pytań?!! Nie potrafiła wyjaśnić. Potem pani powiedziała:
-Narodowość: polska...
(zatkało mnie)
- Skąd pani wie.
- A nie?
- Polska, ale to ja chyba powinnam powiedzieć!
- No dobrze, to ostatnie pytanie: czy odczuwa pani przynależność do innych, narodowych lub etnicznych?
(wyświetliła mi się lista, wydała mi się za długa, więc zaczęłam coś bełkotać o tym, czym to właściwie ma być owa przynależność, co to znaczy odczuwać i czym jest prawda)
- No odczuwa pani czy nie?!
(przyparta do muru wyznałam, że czuję często dziwną więź z narodami żydowskim i czeskim)
- To piszemy "żydowska".
- A czeska?!!! - stanęłam w obronie, choć tak naprawdę to tylko tak sobie powiedziałam. Co nie znaczy, że nie odczuwam.
Zrobiło się cicho, ale czuć było, że komputer po drugiej stronie nie próżnuje. Usłyszałam pomrukiwanie "czechosłowacka..." ; nie byłam w stanie tego skomentować. Potem dał się słyszeć głos kogoś innego: "...to piszemy: słowacka..."
Wybuchłam.
- Nie słowacka!!!!! Nie chcę słowacka!!!!!! (czescy przodkowie zarykiwali się tymczasem ze śmiechu nad kuflami).
- Czy jest pani zamężna?
I tu powiedziałam, że ta rozmowa staje się zbyt chaotyczna i ja sama chcę się spisać przez Internet. I cały dzień czekałam na ową chwilkę wytchnienia i spisania się samej. Po zalogowaniu znalazłam dokładnie te same pytania (z zaznaczonymi już odpowiedziami). A gdzie moje 150 pytań?! Chciałam wpłynąć na obraz całości! To, gdzie się urodziłam,wiedzą i tak.
Ale skąd mają moją komórkę?!
Dziwne to było doświadczenie...

6 komentarzy:

Inkwizycja pisze...

Zdążyłam się samo-spisać. Przed koszmarną panią rachmistrz (a może uroczym panem rachmistrzem?).
Trafiło mi się "150 pytań", głównie o pracę i warunki mieszkaniowe... niczego ekscytującego, byłam nieco rozczarowana... Czuję, że mój wpływ na obraz całości jest znikomy. Ale obowiązek spełniony ;-)
Pozdrawiam! ;-)

opakowana pisze...

Piekne!!
Trzeba bylo wpisac jako narodowosc to UFO i bylby spokoj (u nas wykluczyli tym razem religie Jedi, bo poprzednim razem ludzie dla draki wpisali to w "Inne" i wyszlo, ze spooro ludnosci jest tego wyznania....czekalam, czekalam, ze moze i tym razem, ale nie....szkoda ;)

Bobe Majse pisze...

I bez tego wiem, że się nie spiszę :) Precz z inwigilacją! :)

Verita pisze...

Witaj! Chyba Ci z Wrocławia nie mają wpływu na całość bo ja też nie zasłużyłam na 150 pytań:p Spisałam się sama przez internet ale po dwóch dniach zadzwoniła Pani rachmistrz, by potwierdzić to co zapisałam.Nie rozumiałam po co?Nie mają co robić?Jak oni tak każdego sprawdzają to sporo roboty mają.
Pozdrawiam

Sara pisze...

No właśnie, całość ogromnie mnie zniesmaczyła i z lekka załamała. Zapewne rachmistrze byli szkoleni, co tylko potwierdza moją skrajną zapewne opinię i szkoleniach przeróżnego typu i zasadności ich organizowania.
W końcu to jest impreza ważna w jakiś sposób dla kraju, a tu się okazuje, że...hm, sama nie wiem, co się okazuje.
Jakkolwiek też czekałam na różne jaja:)))) Podobno w rosyjskim spisie ludności ludność wykazuje się zwyczajowo szczególnym polotem:)

...A kto się natknął na uroczego pana rachmistrza?;) Wpisujcie miasta!;P

edeszka pisze...

Spisałam się sama przygotowana na 150, kilka razy sprawdzałam czy się nie pomyliłam i dlaczego tak krótko,
ale też nie wpływam ;).