niedziela, 2 stycznia 2011

Wypady - cd.

Dziś kolejny - i ostatni - odcinek o jesiennych wycieczkach po Dolnym. Tym razem - niespodzianka - Świdnica. Boże, jak ja kocham to miejsce, to już zaczyna być chore. Wczoraj byliśmy tam z wizytą u znajomych. Normalnie mury mówiły do mnie "weź mnie, kup mnie, zamieszkaj tu i daj się wciągnąć w nasz matrix". Faktycznie historia mocno wyziera, podobnie jak np. w Niemczy. Przy tym to wyzieranie jest jakieś takie intensywne, że bałabym się, mieszkając tam, o swoje zdrowie psychiczne.


Makieta Świdnicy w Muzeum Dawnego Kupiectwa. Klasyczne klasztorów dziewięć i gdzieniegdzie domki.






Sentymentalnieję:


Tyle na dziś:*

4 komentarze:

holka polka pisze...

ciekawa jesten skąd Twój sentyment do Świdnicy? Wywodzisz się stamtąd? historii tego miasta nie znam, zgodzę się, że Świdnica ma mnóstwo pięknych kamienic ( i była pewnie piękna kilkadziesiąt lat temu),ale jako- tako klimatu nie czuję a wręcz bałabym się tam pojawiać po zmroku (jak to śpiewał Janerka "strzeż się tych mijesc"). z góry przepraszam za dygresje:)

Sara pisze...

Sama chciałabym wiedzieć!! Nie mam pojęcia, o co chodzi. Nie pochodzę stamtąd, urodziłam się i wychowałam we Wrocławiu, nie jestem w żaden inny sposób rodzinnie związana. Pojechałam tam pierwszy raz jako dziecko i od razu wiedziałam, ze to jest to.
Być może pewne podobieństwo co ciemniejszych zakamarków do miejsc we Wrocku, wokół których biegałam w pierwszych latach życia. Albo sceneria jak z przedwojennych opowieści babci. Na pewno Kościół Pokoju jest potężnym magnesem, jak i cała ulica Kościelna. Ale to nie tylko to. Nie idealizuję Świdnicy, pewnie po zmroku, jak piszesz, nie musi być fajnie. Podejrzewam, że zaszło coś, co jest podłożem np. zakochania się w kimś - coś (ktoś) spełnia nasze, niekoniecznie uświadomione, potrzeby. Swoim wyglądem, zachowaniem, drobiazgami trafia w samo sedno kałuży, jak mówi moja 5-letnia znajoma*. No więc Świdnica trafiła, i to jak zaskakująco celnie. Pewnie jest w tym i coś z estetyki (pruski mur:), i ideologii, i mojego wyobrażenia o fajnym życiu. Małe, a kosmopolityczne (ten Merkury na kamienicy w Rynku). Reszta nieuświadomiona:)))

* o wskakiwaniu w środek kałuży

Kankanka pisze...

Ja też lubię Świdnicę, jest bardziej zachowawcza w klimacie, taka trochę rozgrzebana też. Powinno się w niej spędzić kilka co najmniej dni, aby sobie dawniejsze proporcje miasta wrazić. Mam na myśli miasto przedwojenne, bo te czasy mnie najbardziej fascynują.
A prywatnie lubię to miejsce, bo tam mieszka Dorotka, spotkana w necie a potem w realu, cudowna osoba!

Inkwizycja pisze...

A ja, Droga Saro, chciałam Cię uspokoić: bywałam w Świdnicy po zmroku, rozrywkowo nieco... i czułam się bezpiecznie i fajnie ;-))
Bywałam także często za dnia i też czułam mocny klimat tego miasta... ale to było w innym moim życiu...
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!