poniedziałek, 15 lutego 2010

Na zapleczu

To Muzeum Etnograficzne, były pałac biskupi. Czasami wyobrażam sobie tego biskupa, jak się budzi w wygodnym, prywatnym pokoju o żółtych zasłonach i patrzy na migające gałęzie za oknem. Nie chce mu się wstać. Najbliższe spotkanie ma dzisiaj dopiero o 14.00. Może poudawać ból czegoś i zostać w łóżku z książką?.. Jak zadzwonię, Trudzia przyniesie kawę.

Dobra, koniec.

A to ostatnie w tym sezonie śpiewanie kolęd (tj. ostatnie dla mnie), właśnie we wnętrzu Etnograficznego. Jedną z chórzystek jest moja prześwietna koleżanka, znana skądinąd jako projektantka m. in. takiej oto najnowszej kolekcji pod mocno erotyczną nazwą: "Kozackie branki". Poniżej: siedziałam koło ula.


Stała wystawa, którą znam na pamięć i gorąco polecam:

Jej pierwsza część dotyczy okresu przedwojennego, mnóstwo przedmiotów codziennego użytku, dość czasem niewiadomego, a to przecież było tak niedawno. Druga część to kultura materialna ludności napływowej, oszałamiające nadmiarem i precyzją huculskie hafty.

Pozwoliłam sobie zrobić zbliżenie tym dzieciom. Zastanawiam się czasem, co myśleli, jak się bawili, po jakich łąkach hulali, co było potem.

No tak, a ja tymczasem po koncercie tarabanię się na górę, na zaplecze, niby do tej koleżanki;)
A tam zatrzęsienie makatek, drukowanych lub haftowanych. Zaczyna się niewinnie:

Hala z Mruczkiem - moi rozbrajający idole, i te palące bez żenady w ogródku krasnale:


Nie widać tego, ale jedna z makatek głosi wyraźną kalką z niemieckiego: "dobrego apetytu".


Mój faworyt, nie krasnoludek, a napis:

Zostaję usunięta z zaplecza i zachęcona do obejrzenia wystawy szopek, przygotowywanych corocznie przez dzieci. Chyba chodzi o jak najbardziej walniętą technikę. Cała sala w szopkach z popcornu, cukierków, szyszek, i takich tam. Chciałabym się podzielić trzema, które zdobyły u mnie mistrzostwo w różnych kategoriach "naj".

Najbardziej szachowa:

Najbardziej minimalistyczna (minimalizm przełamuje herrnhucka gwiazdka, no normalnie nie wiem, co powiedzieć:))))))

Najbardziej abstrakcyjna (długo nie rozumiałam, o co chodzi):

2 komentarze:

joanna pisze...

Świetne przeżycia estetyczne ;))
Ty mialaś jeszcze muzyczne...
Ostatnia szopka - rewelacyjna :)
Dziecko miało i ogromną wyobraźnię, i wielki talent manualny, aby te kamyki (?) ułożyć na dnie karafki (?).
Minimalistyczna też cudna :)

druga szesnaście pisze...

każdy skrawek relacji smakowity, ale do makatek mam wybitną słabość...
marzę o takiej np.: "dobra żona mężowska korona". albo: "gdy żona dobrze gotuje, w domu spokój króluje". (autentyki)
teraz zaczęłam marzyć o jarających krasnalach. :)
uwielbiam do ciebie zaglądać.