sobota, 21 marca 2009

Tematy okołosynagogalne

...czyli gdzie przepuszczamy forsę z tłumaczenia - giganta. W restauracji Sarah (nomen omen;), jednej z kilku świetnych knajp wokół spokojnego dziedzińca synagogi.

'Enjoying cosher food', zatytułował poniższe zdjęcie znajomy:)))) Ale to nieprawda, kuchnia tam jest żydowska, ale nie koszerna. Pyszna, tyle Wam powiem. A zeżarliśmy niejedno:)))))

Klimaty wyraźnie babcino-ciotczane: etażerki czy jak to się tam, pełne przedwojennego szkła. Ręcznej roboty koronki na stołach. Mnóstwo stałych bywalców, atmosfera bardzo niewymuszona, właściciele i wszyscy inni chętni do pogawędki, częste miejsce do umawiania się na spokojną rozmowę biznesową. Jak się przyjdzie koło południa, może być całkiem pusto, można się naprawdę odprężyć. Niestety palą, wieczorem rezygnuję z Sary, bo wtedy już palą na całego:)))


A w synagodze straszliwy remont, nie wolno włazić i póki co nie mogą się tam odbywać żadne koncerty, a tak bym chętnie chodziła regularnie na cykliczne koncerty hawdalowe. Ceny biletów są łagodne, najczęściej 15 zł. Oby wróciły, jak się zrobi cieplej - będę sobie spędzać miło czas raz na miesiąc:) Remont był bardzo, bardzo potrzebny - pamiętam jak kiedyś siedziałam na koncercie na balkonie i zaczęłam bezmyślnie dłubać palcem w ścianie... tynk nie stawiał żadnego oporu, wszystko się sypało, zaraz przestałam dłubać, by nie było dziury na wylot... Z tego samego koncertu pamiętam rozanielone twarze policjantów, którzy mieli imprezę ochraniać.

Teraz jest już lepiej. Zrobiona została m. in. przeszklona kopuła-cacko na dachu.



Pomyślałam sobie, że skoro temat Dzielnicy Czterech Świątyń spotkał się z zainteresowaniem Czytelników, pokażę pomalutku szerzej rozumiane przyległości każdej. Oczywiście moje przyległości. To był więc pierwszy odcinek:)))) Wynikałoby z niego, że przy synagodze to my głównie siedzimy i jemy:)))))

8 komentarzy:

joanna pisze...

Ależ tam klimatycznie :))
Nie znam takiego miejsca czyli jeszcze raz potwierdza się, że zamiast włóczyć się daleko, powinnam wpaść do Wrocławia...
Pisz, pisz...Ja zrobię sobie z tego przewodnik (tytuł "Śladami Sary" ;))

Nie mają krzesełka dla Misiaczka? Mogliby się postarać...

Pozdrawiam :))

Unknown pisze...

Tyle razy przechodziłam obok tej restauracji i nigdy nie weszłam do środka.
Teraz żałuję.
Przy najbliższej okazji bycia we Wrocławiu,na pewno tam zajrzę!
Jest jakieś danie które szczególnie być Saro poleciła?
Pozdrawiam i mam nadzieję,że już niedługo będę mogła się przejść deptakiem nad fosą(bo podobno już zrobili).

holka polka pisze...

całkiem ciekawie opisałaś Sarę, nigdy tam nie byłam, bo zawsze mi się wydawało, że właściciele nie wysilając się powtórzyli wystrój Mleczarni.W końcu to tuż obok. Jeśli chodzi o klimaty w rejonie świętego Antoniego, to ostatnio polubiłam Włodkowica 21:) Chociaż to już inna ulica. pozdrawiam

Sara pisze...

Joanno, krzesełko by się pewnie znalazło, ale niektórzy ich nie uznają, bo są duzi i siedzą na kanapie.

Paulo: Czulent jest super, jeśli ktoś chce się najeść! Zupki - joich na przykład - ale właściwie wszystko jest zrobione z dużą dbałością i ładnie podane. Dobra koniec reklam.

Holko: no, Włodkowica 21 to zupełnie inna historia!! Ta przestrzeń, te łóżka!!!

joanna pisze...

Aaaaa, teraz już wszystko jasne ;))
Ale, że jest to wyjątkowe miejsce świadczy również to, że małe paluszki mogą dotykać takiej czarodziejskiej maszyny :))
Pa, pa

Malska pisze...

Gdyby pociąg jechał 2:30, a nie 2:45 (ten, którym mogłam jechać, tak długo jedzie :( ) byłabym dziś w Teatrze Muzycznym we Wrocławiu i oglądała dyplom koleżanki mojej przyjaciółki,a przede wszystkim oglądałabym przyjaciółkę z Krakowa, a jutro rano bym wcześnie wyjechała i na 10 była w moim Collegium Novum. Ale pociąg jedzie 2:45 i zostałam w domu...

Anek73 pisze...

Pięknie tu u Ciebie! Cieszę się, że znalazłam ten blog. Pozdrawiam z Kłodzka - Ania :)

http://anek73.blox.pl

Sara pisze...

Dziękuję za odwiedziny, Anek, i obiecuję częste rewizyty!:) Pozdrawiam serdecznie!