czwartek, 26 marca 2009

Śniadaniowa kawa udała się tak se

Postanowiłam dodać nową etykietkę: lokalna prasa:) Niekoniecznie super aktualna.

Ciekawam, jak Wy - ja uwielbiam wcześnie rano, spokojnie do kawy czytać, gdzieś tramwaj będzie szedł inaczej, gdzie pękła rura itp. Co myśli pani Zosia z kwiaciarni na jakiś osiedlowy temat. Kotki do oddania. Nowa wystawa w muzeum. Remont i objazd. Takie rzeczy.

W poczuciu heimatowości zaczynam sobie dolnośląski dzień:)

No tym razem mniej przyjemnie. Żebyście sobie nie pomyśleli, że jestem piewcą tolerancyjnego Wrocławia z plakatów... ;)
Otwieram lokalny dodatek Wyborczej, a tam tak:





Też miałam zdarzenia z tej kategorii, ale w zestawieniu z przygodami tego studenta były niezwykle subtelne. Jak je posegregowałam, okazały się jednak refleksjogenne:

Idę ulicą z kolegą z pracy. Ktoś do mnie mówi: "żydowska dziwka". Słowo "dziwka" śmignęło mi koło ucha i poleciało dalej w ogóle nie dotykając, ale "żydowska" wywołało głębokie zdziwienie. Kolega był owszem śniady itd, ale z Egiptu. Odwracam się, by posłać stosowne spojrzenie i widzę dwoje dzieci z podstawówki. Przychodzi myśl, że jak powiem, że się zdeczko mylą - ten facet jest Arabem i muzułmaninem - nie będą wiedzieć, o co mi w ogóle chodzi. I że musieli taki tekst usłyszeć od dorosłego - w domu?
.........................................................................................................................................................................

Romskie dziecko wyrywa się tacie i biegnie prosto na ulicę. Jestem znacznie bliżej niż tato. Nie chcę przestraszyć i tym samym przyspieszyć dziecka biegnąc za nim, więc kucam i wołam możliwie wesoło: chodź do ciotki. Dzieciak faktycznie zmienia kąt i wpada mi w ramiona. Nadchodzi tato i oprócz normalnego stresu widzę wyraźny szok, że tak zrobiłam.
..........................................................................................................................................................................

Pytam o cenę czegoś w sklepie przy Rynku i dowiaduję się, że 25 zł. Za chwilę pyta o to samo niemiecka para i dowiadują się, że fynfundfyrtiś. Jestem w takim szoku (sprzedawca nie liczy się z moją obecnością), że stoję z otwartą gębą jak na filmach i nie robię nic.
...........................................................................................................................................................................

Trochę obok tematu, ale nie do końca. Znajomi opowiadają kawały o gejach. Nagle czuję się strasznie zirytowana i mówię, że nie życzę sobie, by przy mnie opowiadano takie kawały. Zdziwienie i pytanie, czy może znam jakiegoś geja, bo jak tak, to nie o nim, to oni przepraszają. Postanawiam być wredna i mówię, że nie znam. "No to o co ci chodzi?"

............................................................................................................................................................................

We Wrocławiu jest mnóstwo Azjatów, widoczne są szczególnie żony panów pracujących tu chyba na kontraktach. Wydaje mi się, że spędzają one dzień raczej w swoim towarzystwie, na zakupach, z dziećmi, na spacerach. Nie integrują się chyba za bardzo. W każdym razie środek dnia, centrum handlowe, dwie skośnookie panie na zakupach. Słyszę za sobą fragment rozmowy: "Chodzą we dwójkę, bo się boją."

Na pocieszenie coś z zupełnie innej beczki:
:) :) :)


Odjazd, że tak powiem:)
Pozdrawiam mocno.

3 komentarze:

joanna pisze...

Powinnam być zszokowana tym, co piszesz, a nie jestem...To już tak ze mną źle? Nie reaguję? Nie dziwię się?
Nie! To 'mój' post - czytałam siebie (poza Twoimi osobistymi historiami) - tak samo odbieram, tak czuję, Saro.

Na dodatek jestem nietolerancyjna...
Nie toleruję chamstwa, głupoty, homofobii, rasizmu, znęcania nad ludźmi i zwierzętami, i wielu, wielu innych rzeczy (kolejność przypadkowa)
Kiedy słyszę stwierdzenie "jestem tolerancyjny" - zapala mi się lampka ostrzegawcza!
To temat - rzeka...

Sympatyczne i optymistyczne zakończenie.

Miłej, jutrzejszej kawy :)

fanaberiapraga pisze...

Dziękuję, że tu jesteś i dziękuję za bloga. Pozwoliłam sobie go zalinkować i jako była Wrocławianka będę zaglądać regularnie. Świetna prasówka!
Nie opowiem, co znajdowaliśmy na klatce schodowej, gdy nasz syn rozpoczął naukę w szkole na Włodkowica, a potem Żelaznej. Nie walczę z tym, czego nie mogę zmienić, ale zmieniam to, na co mam wpływ. Miłego tygodnia :-)

Anna pisze...

Przeraźa mnie to, zwłaszcza w takim "subtelnym" wydaniu wśród osób, powiedzmy, inteligentnych. Niby tolerancyjni, a gdy przyjdie co do czego, to....