piątek, 2 stycznia 2009

Święta wcale się nie skończyły

Leniwie tutaj; nie chce mi się wychodzić na miasto, chyba że do znajomych... Łagodnie płynie kawa, rozmowy w kocykach, czas... są do wyjadania pyszności lub ich resztki z przeróżnych świąt... postanowiłam, że pokażę Wam również i ten z uroków Wrocławia. Jak się chce, można w tym okresie wpaść w niespieszny tryb lenistwa swojego i przyjaciół i dać się ponieść...

Tu koniec Wrocławia. W domku na krańcu świata (lokalnego), za to z kominkiem, spędziłam najcudowniejszego Sylwestra jak do tej pory! Przeciągnął się na dwa kolejne dni...

W tym roku wyjątkowo równolegle z zachodnim Bożym Narodzeniem przypadła Chanuka - nie obchodzę jej w sensie religijnym, bo podobnie jak moja żyjąca rodzina jestem chrześcijanką - ale sentymenty rodzinne pozostały i zapalamy obok adwentowych chanukowe światełka. Myślę o wszystkich przyjaciołach dziadka i babci, o babci pierwszym narzeczonym, który zginął w czasie wojny i modlę się za nich, jak najbardziej żyjącym znajomym produkuję pocztówki, z których się pół święta chichrają, bo zawsze coś śmiesznego a dla mnie nieuchwytnego na nich znajdują...

Tu świecznik chanukiją zwany w domu rodziców. Wnikliwy obserwator zauważy 9, nie tradycyjnych 7 świeczek jak w menorze - ta pośrodku jest osobno i służy do odpalania od niej kolejnych świeczuszek każdego dnia tego ośmiodniowego święta. (Poniżej zdjęcie bardziej poglądowe). Skojarzenia z wiankiem adwentowym jak najbardziej... Przed wojną w Niemczech- zanim doszło do tragicznych wydarzeń i rozbudzania wrogości - mówiło się potocznie Weihnukka, bo wśród sąsiadów Weihnachten i Chanuka się zlewały... obiadki, słodycze... opychające się dzieci... no fajnie chyba było, te nasze mini odwiedzinki i telefony do Izraela to już zdecydowanie nie to.


Jedzenie chanukowe jest smażone w głębokim oleju, na pamiątkę cudu w Świątyni Jerozolimskiej - nie szaleliśmy w tym roku i zrobiliśmy tylko zwykłe placki ziemniaczane, z cebulką, pieprzem... jemy je często, więc to żadne mecyje... ot tak, by coś było.

To nie koniec świętowania, potem jest Nowy Rok, a teraz już czekamy na prawosławne Boże Narodzenie i zacieramy łapki, bo koleżanka szykuje BARDZO bakaliową kutię, a naszą - słabszą zresztą - już zjedliśmy...
Nie chcę tu twierdzić, że stereotyp o ogromnej wielokulturowości Wrocka jest tak do końca prawdziwy i że my tu wszyscy się kochamy i w ogóle cuzamen do kupy, jak mówią lwowiacy... ale troszkę, no troszkę tak jest - jak ktoś chce, może z tego skorzystać. Wcale nie musi. Znajomi i przyjaciele to coś cudownego, z czasem coraz bardziej to rozumiem. A jak ktoś bliski ma święto i zaprasza, to już jest niebo na ziemi (i najczęściej w gębie). I bardzo takie sytuacje polecam.

Dla mnie i mojej rodziny zimowy ciąg świąt kończy się 7. stycznia, w miarę możliwości idziemy wtedy na bożonarodzeniowe nabożeństwo do cerkwi (taka tradycja jeszcze ze Lwowa, gdy to było normalne - z sąsiadami, potem do nich JEŚĆ). Teraz po cerkwi wracamy niestety do domku, pijemy kawę z wkładką, wzdychamy - i to już koniec świąt.

Pamiętam o wszystkich zamówieniach - wpisie o Dworcu Centralnym i szopce Na Piasku - ale moi drodzy, jeszcze do siódmego parę dni i jeszcze pozwólcie mi posiedzieć w domu...;)

Najcieplej jak umiem pozdrawiam znad herbatki.

4 komentarze:

Anna pisze...

Rozkoszuj się dalej kocykiem i smakowitościami:) Do 6 stycznia chyba jednak?:)

Sara pisze...

Szóstego jak najbardziej stycznia Wasz dzielny reporter rusza w teren...:))
Dobra, może dziś też się wywlokę;)

olla pisze...

Ha!Wreszcie rozumiem, czemu jedne świeczniki maja siedem a inne 9 świec (myslałam, że jedne i drugie to są menory, tylko różniące się z niewiadomych dla mnie względów ilościa swiec:DD
Zazdroszczę Ci takich wielokulturowych korzeni,całkiem serio.
Jeszcze a propos Chanukkah, wiedziałam oczywiście, ze jest takie święto, ale nie orientowałam się z jakiego powodu się je obchodzi. Odswieżę sobie na tę okoliczność historię powstania Machabejczyków.
PS.Cieszę się, że pamiętasz o dworcu, oczywiście teraz jeszcze świętuj i nie spiesz się:)

Sara pisze...

Świętowanie wchodzi już w fazę schyłkową i polega głównie na piciu konkretnych ilości grzańca i pastowaniu butków na wtorek... ech oby opiekunce nic nie wypadło!