Jedna z rzeczy, jakie można znaleźć/wykopać/kupić/zobaczyć we Wrocławiu - przedwojenne pudełko na śledzie, o czym świadczy początek napisu, właściwie to "tylko" fragment pokrywki. Były to chyba dość popularne ceramiczne pojemniczki o kształcie zaokrąglonego na krótszych bokach prostokąta, akurat by się tam zmieściło kilka śledzi.
Widziałam też niestłuczone. Ciekawe, czy w Niemczech nadal są używane.
sobota, 11 października 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Fajne zdjęcie:)
U mnie w domu (jak byłam dzieckiem) mama z babcią robiły tzw. "bratheringi" To były śledzie opiekane w panierce i zalewane wodą z octem, dodawano też cebulę. I te bratheringi robiło się w porcelanowej misce. Nie pamiętam czy miała jakiś napis, ale może była podobna do tych, które opisujesz.
Pozdrawiam :)
Dzięki:) Co do zdjęcia to puchnę z dumy, przypadkowy układ zupełnie, tylko go uchwyciłam - firanka i zielona butelka plus słońce!
Bardzo bym chciała taki przepis na bratheringi; może mogłabyś mi go podesłać? Akurat kolejny wpis kulinarno-historyczny chyba się szykuje...:)
Pojemniczki na Allegro chodzą po około 100, rekordzista miał 250... No bez przesady no, chciałoby się powiedzieć.
lubię oglądać Wrocław z Twojej perspektywy :))
i być może za rok, może trochę więcej i ja będę mieszkaną tego miasta)
Dziękuję!
To strasznie miłe, co piszesz.
Daj koniecznie znać, gdy będziesz się już szykować do dołączenia do nas:)))))
Wiele osób urodzonych i wychowanych w innym mieście mówiło mi, że po pewnym czasie (niedługim) uważają Wrocław za swoje miasto, nie chcą wyjeżdżać i wiążą z nim swoją przyszłość. To podobno dość powszechne zjawisko i nasz fenomen:) - no miło, choć nie do końca rozumiem, na czym on polega:) To chyba temat na osobny post:)
Prześlij komentarz