Na ekspresowej, weekendowej wycieczce mekką i punktem centralnym okazał się kultowy adres. "Ziemię Obiecaną" znam na pamięć i już pisałam kiedyś, że nie mogę przeboleć w nowej wersji filmowej wycięcia długiej rozmowy Maksa z ojcem po niemiecku,z której wszystko można zrozumieć nawet jak się nie zna niemieckiego ni w ząb.
Zafiksowałam się na rzeźbach na Piotrkowskiej:
...udało mi się wypić kawę na Piotrkowskiej...
...która zrobiła na mnie wrażenie Newskiego Prospektu (rozmiarem i rozmachem), na którym ktoś zrobił wrocławskiej operze i hotelowi Monopol Ctrl+C, a potem już w Łodzi Ctrl+V, Ctrl+V,Ctrl+V,Ctrl+V,Ctrl+V... oszałamiające i godne spokojnego obkontemplowania po jednej kamienicy dziennie.
Oczywiście bardzo czekałam na stare fabryki - za mało czasu, jak zwykle. Skwapliwie zapoznałam się z burzącymi stereotyp wyzyskiwacza opowieściami o dobroczynności niektórych fabrykantów, dobroczynności, która im się oczywiście opłacała, ale powstały szpitale, szkoły i stypendia...
I obowiązkowo zawieźli nas do miasta w mieście: Manu... łatwo sobie wyobrazić, jak wyglądało za czasów produkcyjnych i że nie było tam wtedy tak wesoło...
...udałam się na obserwacje uczestniczące do pewnego zastanawiającego z zewnątrz i zaskakująco pięknego od wewnątrz kościoła...
...i sporo było tłamtolenia się po przytulnym domu przyjaciół...
...i naprawdę jestem w stanie sobie wyobrazić, że mogę w tym mieście mieszkać...
5 komentarzy:
Och nie! Wrocław dla Łodzi?!
Jakoś nie mogę się przekonać do tego miasta...
Pozdrawiam;-)
Mam nadzieję, że jednak nie rzucisz Wrocławia, bo z kim ja będę z domu uciekać? ;-) ps. Piotrkowska jest piękna :)
Love lofty.
A Crtl+V to chyba z Odessy (nówka-rudera-nówka-rudera)...ale to wspomnienie sprzed kilku DOOOBRYCH lat.
Miasto jednej ulicy...? Nieprawda! Też lubię Łódź, ale Wrocław (i oczywiście Kraków:):):) piękniejszy.
Wcale nie uważam, że jednej, tylko na tyle niestety mieliśmy czas! Poprawimy się w najbliższej przyszłości, jak nas znajomi wpuszczą jeszcze do domu...
Prześlij komentarz