piątek, 12 sierpnia 2011

Promem

/
Bardzo spontanicznie znaleźliśmy się nagle na brzegu Odry; droga kończyła się w rzece i był napis, że prom zabierze nas dopiero za pół godziny. Z drugiej strony stało dumne i niedostępne miasto Brzeg Dolny. Faktycznie podsunął się po pewnym czasie prom - skrzypiący, pordzewiały, o dziwnych kształtach - ale jako że byli na nim ludzie "luzem" oprócz samochodów i wyglądali na takich, co to jadą sobie autobusem na zakupy, pomyśleliśmy, że może się uda. 
Prom porusza się po linie rozpiętej między brzegami, napędzany siłą mięśni pana. Rdza się sypie. Zaczęło mżyć. Z tępym uśmiechem zarządziłam wypięcie się z fotelików bez wchodzenia w szczegóły, w jakim celu to robimy i po prostu czekaliśmy. 
 


Okazało się, że bardzo warto. Makaron i wszyściutko domowej roboty.



Żałuję, że pojechaliśmy tak bez przygotowania. Ominął nas np. kirkut. Ale i tak dzieci zachowywały się jak zirytowane mrówki, więc pewnie niewiele by z tego wyszło tym razem. Może wrócę SAMA? Pokontempluję w spokoju? (brzmi niestety jak żart...).




Wielki finał był taki, że niepokojące dźwięki dobiegające z półzamkniętego kościoła uznałam za alarm pożarowy i zabrałam się za dobijanie się na plebanię.Podczas ratowania miasta trudno było nie zarejestrować przez szybkę niewymuszonej przytulności kancelarii i plebanii. Wcale nie ciężkie, spokojne poniemieckie wnętrze, jak właśnie chcę! Może nawet tak sobie stoi sprzed wojny?! Pech chciał, że akurat ten ksiądz nie może mieć żony, bo nie wykluczyłabym polecenia na te mebelki.
A tak - pech naprawdę - pozostaje mi życzyć wielebnemu udanych kazań i tyle.Czyli że znowu nici ze spokojnego życia pomiędzy piekarnią a pocztą, ewentualnie apteką, wśród przetworów, dobrze znanych sąsiadów, naleweczek i marzeń o kapeluszu z miasta.*
Natomiast alarm okazał się odstraszaczem ptaków, by nie wiły gniazd wewnątrz, co jak się okazało było tam plagą.

*Wiem, że nie te czasy, ale pobawić się chyba można.

2 komentarze:

Anek73 pisze...

W zeszłym miesiącu też płynęłam promem :) - w Wielkopolsce :) Ale w Pogorzelicy prom przez Wartę płynie na żadanie - czekać nie trzeba :) Po prostu, gdy zbliża się samochód, pan przeprawia nawet pusty prom na właściwą stronę drogi :)

http://anek73.blox.pl

Inkwizycja pisze...

Też płynęłam tym promem, tam i z powrotem... wrażenia niezapomniane, tym bardziej, ze na widok nieco stremowanej "promowej nowicjuszki" - czyli mnie;-) - ludzie zaczęli sobie na głos przypominać różne mrożące krew w żyłach historie ;-)
Prom nie jest napędzany siłą mięśni, tylko motorem, ale może trafiłaś na jakąś awarię? W dodatku to, czy akurat kursuje, jest uzależnione od stanu Odry...
Pozdrawiam!