sobota, 3 kwietnia 2010

Dzień po tragedii


Haendel zastąpił już oczywiście w mojej głowie bachowskie chorały, ale ciągle jeszcze krąży myśl związana jakoś z Wielką Sobotą i z projektem nowelizacji "Ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie" (a tu jej tekst).

W Wielkim Piątku wiadomo, o co chodzi i co się stało.
W Sobotę jakoś nie widać, aby coś się zmieniło, ani widu ani słychu widoków na poprawę sytuacji, cud, wielkie bum i zmartwychwstanie, ratunek, koniec rozpaczy. Mimo to nad tłumami z koszyczkami unosi się już atmosfera świętowania, powolnej sytości i miłych kontaktów towarzyskich.

Prasowe informacje o kolejnym zakatowanym trzylatku uwierają przez może kilka godzin, potem na szczęście zapominamy.

Śmiem przypuszczać, że w każdym chyba chrześcijaninie zaświtała kiedyś myśl, dlaczego zbawienie musiało przebiegać w taki sposób. Oczywiście nie mam najzieleńszego pojęcia, czemu, ale może np. po to, by ludźmi wstrząsnąć, jako że, jak wiemy, mało co ich rusza.

Nie rozumiem, dlaczego przeciwnicy ustawy boją się, że zostaną im odebrane dzieci. Ja się jakoś nie boję. Ani inwigilacji wbrewkonstytucyjnej, ani nagłego najazdu pracowników socjalnych, ani sterty fałszywych donosów na mnie na biurku tych pracowników.

Każdy chyba widział rodziców popychających, obrażających, ośmieszających, zakrzykujących i szarpiących dzieci. Nie chcę tego oglądać. Zdaję sobie sprawę, że żadna ustawa nie pomoże, jeśli będzie na takie zachowania tak ogromne przyzwolenie społeczne, jak jest dziś. Na "zwykłe środki wychowawcze".

TU argumenty przeciw biciu i - bo niektórzy to rozróżniają - klapsom, popchnięciom, dawaniu po łapie i takim tam. Odważysz się przeczytać?

TUTAJ bardzo konkretne porady co innego zrobić, gdy dziecko zachowuje się tak, że szlag nas trafia.

TU coś średnio miłego dla osób nie mających nic przeciwko i deklarujących się jako głęboko wierzący i postępujący zgodnie z czymś tam

Jak się zorientować, że dziecko jest bite

I jest wiele podobnych stron. Wszystkie podkreślają, że:

1) rodzic po daniu klapsa czuje się fatalnie. Fakt. Raz dałam klapsa, raz po łapie, raz ciepnęłam wyrywającą się strzygę na kanapę. Trauma jest po tym tak ciemna, długa i bolesna, że nikomu nie polecam sprawdzać. Ale czy aby wszyscy tak samo reagują? W domu chłopca, któremu udzielałam kiedyś korepetycji bicie typu egzekucja (no przecież lekko, i dla jego własnego dobra, by zrozumiał!) było normą. Nie sądzę, by ojciec sam siebie wpędzał regularnie w masakrę wyrzutów sumienia.

2) dziecko nie potrafi wyrazić, nazwać tego, co przeżywa po odebraniu kary cielesnej i buduje sobie w ten sposób tłumioną traumę. I tu bym się nie zgodziła. Mój synek po dostaniu po łapie (no przecież lekko i dla jego dobra, by puścił i sobie czegoś nie zrobił...) powiedział spokojnie: "jest mi smutno, boję się, jak mnie bijesz". Wstrząsnął mną nieźle i na długo.

W momencie, gdy wpisywałam się na stronie niebije.pl było tam ok. 500 podpisów. Dziś jest ok. 800. Małe osiedle?..






5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ja za bardzo nie rozumiem twojego posta, dlaczego, oczywiste jest że nie wolno bić dzieci bez podowu bądź też po prostu by sie wyzyć. Ale możesz mówić o bezstresowym wychowaniu i tym podobnych, ale przęglądnij statystyki. Zobacz na USA, Francje bądź UK, wszędzie tam dzieciaki zbrodniarze, świadome swojej nietykalności. Chodzą takie gówniarze z nożami i gwałcą nastolatki 'bo nikt nie potrafił im powiedzieć nie'. Od tysięcy lat dzieci były wychowywane w ten a nie inny sposób, a teraz co nowoczesność? A druga kwestia ty wierzysz w Polskie Państwo i w życzliwość sąsiadów, obódź się bo napewno jest ktoś na kogo raz źle popatrzyłaś.

Sara pisze...

Pomiędzy wychowaniem bezstresowym, za jakie, jak się domyślam, uważasz pozwalanie dziecku na wszystko byleby mu się humor nie popsuł, a biciem dzieci jest duuuuuużo, dużo miejsca; to są dwie skrajności. Oczywiście nie popieram żadnej z nich. Wiele razy spotkałam się z tym, że niebicie dzieci jest utożsamiane z pozwalaniem im na wszystko; to niesprawiedliwe i nieprawdziwe bo, jak napisałam, miejsca pośrodku jest bardzo, ale to bardzo dużo.

Przestępczość wśród nieletnich wiązałabym z mówiąc górnolotnie brakiem miłości, a bardziej przyziemnie - czasu, jaki rodzice nie poświęcili dziecku. Nie widzący wokół siebie przemocy i zachęcany do różnego rodzaju aktywności, w miarę szczęśliwy i w miarę zadbany dzieciak nie poleci raczej mordować i gwałcić. Jeśli to robi, to znaczy, że wpadł w podobne klimaty szukając odskoczni od tego, co się dzieje w domu. Albo co się nie dzieje.

Nie dla wszystkich jest oczywiste, jak piszesz, że nie można bić dzieci bez powodu lub by się wyżyć.

Piszesz też, że tak wychowywano zawsze i było OK. Tak, powiem więcej: jeśli wierzyć statystykom, ogromna większość bitych dzieci przeżyła:))))) Te co zmarły to jakiś ułamek promila:))))))

Nie traktuję niebicia jako przejaw jakiejś tam nowoczesności. Po prostu czuję, że to nie ma sensu. Nie potrzebuję i nie chcę być nowoczesna na siłę. Ale może idą czasy, w których niebicie stanie się normą, jak normą jest np. poczucie, że z karą śmierci jest coś nie tego, choć jeszcze całkiem do niedawna pewnie powiedziano by, że to bzdury jakieś nowoczesne i że zawsze tak było.

Co do Twojej uwagi o Polsce i Polakach: moim zdaniem polskie społeczeństwo nie jest gorsze ani lepsze od jakiegokolwiek innego. Ot, ludzie i tyle. Pewnie, że mamy swoje znane kompleksy, ale czy zaraz trzeba uważać się za super wyjątkowych, choć na minus?:)
Pewnie, że patrzę krzywo na sąsiadów, uważam ich za kretynów i wygłaszam regularnie w ich kierunku mniej lub bardziej celne riposty, ale choćby nawet zapukała do mnie nasłana przez nich opieka społeczna czy inny słoneczny patrol, pewnie napilibyśmy się tylko kawy i pogadali o życiu. Mogliby mnie oskarżyć o: nieużywanie smoczka, brak łóżeczka dla niemowlęcia, które śpi ze mną tudzież ubieranie chłopców w różowe ciuchy. Ale są sytuacje, kiedy naprawdę ktoś powinien wkroczyć i je przerwać.

Pozdrawiam serdecznie.

joanna pisze...

No cóż temat rzeka ...
Moje dziecko nauczyło mnie nieziemskiej cierpliwości, ale zanim ją osiągnęłam raz 'wyszłam z siebie'. I będę to pamiętać.
Po wielu latach przyszła kolej na wychowanie psa - pozytywne wychowanie ;) I mimo, że wielokrotnie ręka mnie świerzbiła, aby dać klapsa - nie dawałam się sprowokować ;) Może nie jest najgrzeczniejszy, ale nie boi sie podniesionej ręki - nie wie, co to uderzenie.

Gdzie tylko mogę gadam i piszę o swoim obsesyjnym obserwowaniu opiekunów dzieci. Do pasji doprowadza mnie szarpanie i bezbolesne (?) klapanie w tyłek rozkapryszonych, marudzących maluchów. Mój sposób - ostentacyjne przyglądanie się mamusi/tatusiowi - pomaga. Nie wdaję się w żadne dyskusje wiedząc, że można stracić cierpliwość (jak ja), ale chcę pokazać dorosłej osobie,że ktoś patrzy, obserwuje czy nie przekracza granicy.
Inne przyklady: być może, że powtórzę się, ale niejednemu dziecku uratowalam życie, bo rodzice namiętnie je ... przegrzewają! W sklepach (czytajcie: galeriach handlowych) opiekunowie rozebrani sa do t-shirtów, a maluchy w wózkach z postawionymi budkami pozostają w kombinezonach pod kocami! Kilka minut słuchania kwileni, płaczu - dopadam młodych i z uśmiechem zaglądam pod budkę :)) No tak! Małe już ugotowane na miękko!
"Uprzejmie przepraszam za wtrącanie się, ale jeśli mogę to ..." itd. itp. Mam już pewne teksty, po których nie usłyszałam (jeszcze?) złego słowa, wręcz przeciwnie :)
Mam jeszcze inne sukcesy - odnalazłam 3 zbłąkanych dzieci (każdamu z osobna) rodziców, bo są takie miejsca Ikea, Empik, podwórko, kiedy traci się głowę i ...dziecko ;)

To, o czym powyżej piszę nazywam swoją prywatną akcją "Zero obojętności"

Sunsette pisze...

Jest takie stwierdzenie: przemoc rodzi przemoc. I to prawda. Przemoc fizyczna, znęcanie się psychiczne- wszystko to deformuje osobowość i zabija coś dobrego w człowieku. Nie wiem, czy wspominana tu ustawa coś zmieni, może ktoś się zastanowi, przestraszy... A może biurokracja znowu zwycięży nad zdrowym rozsądkiem i z chwalebnego zamierzenia powstanie bubel zwiększający liczbę dzieci w pogotowiach opiekuńczych i podobnych przybytkach. Oby nie...
A tak w ogóle, to przeczytałam dziś twój blog od początku do końca (a raczej od końca do początku;)) i jestem pod dużym wrażeniem: wspaniałe zdjęcia, moc ciekawych informacji o zakamarkach i architekturze miasta, a przy tym pięknie o prostu piszesz, czyta się z przyjemnością. Cieszę się, że tu trafiłam:) Pozdrawiam i przepraszam za przydługi komentarz, ale nie mogłam się powstrzymać...

Sara pisze...

Joanno, sposób z wpatrywaniem się wygląda na zabójczo skuteczny, będę stosować i rozpowszechniać! Jeśli możesz, upublicznij też te teksty, które nie urażają rodziców i przez to też są skuteczne.

Często obcy ludzie zwracają mi uwagę na różne sprawy, gdy idę z dzieckiem przez miasto. Tylko 2x miały te uwagi sens. Reszta to zwykłe wtrącanie się i pokazywanie, jaką jestem beznadziejną i niedoświadczoną matką w przeciwieństwie do zaczepiającego - każdy rodzic zapewne wie, o czym mówię i jaka to zmora miejsc publicznych. Jak więc zaczepiasz, by nie zostać od razu odrzuconą?

Sunsette, dziękuję za dobre słowo:) Chyba miałaś trochę czasu, skoro zabrałaś się za czytanie całości:))))) Bardzo dobrze, że się ujawniłaś, dzięki temu trafiłam i do Ciebie.

Obawiam się, że ustawa może być nieco martwa. Przeszkoda to ogromna tolerancja dla kar cielesnych i szeroko pojętych poszturchiwań jako środka wychowawczego. Ale mam nadzieję, że w wielu sytuacjach pomoże. Dotyczy nie tylko dzieci, ale i innych, bezbronnych czy mniej "bronnych" członków rodziny, np. staruszków.

Zgadzam się, że przemoc rodzi przemoc, choćby dużo później. Znam dwie osoby, które otwarcie mówią, że były bite (pasem przez kolano) i widzę, jak utrudnia im to życie. Znam również dwie osoby wywalone z domu przez rodziców z powodu niespodziewanej ciąży. Naprawdę wywalone, tzn. zmuszone psychicznie do wyprowadzenia się (pomimo zameldowania). Właśnie w okresie, kiedy mogą w każdej chwili potrzebować pomocy, a na pewno spokoju, dobrego jedzenia, higieny itp. Dziewczyny te mają moim zdaniem mocno uszkodzoną psychikę i trudno im budować własna rodzinę, choć w jednym przypadku rodzice jakoś się opamiętali i wpuścili córkę i wnuka z powrotem.

Niemniej nie każdy takie zachowanie napiętnuje. Nie mam pojęcia, jak trafić do umysłów ludzi o takich poglądach, staram się, ale są to tak głęboko wbudowane schematy, że ich usunięcie potrząsnęłoby zbyt dużym obszarem ich życia. Więc oczywiście nie pozwalają trząść:) Może ktoś ma nieco doświadczenia z walki z takimi wiatrakami? Niech się szybko podzieli:)))